Reklama

Za Granicą

Zginął kalif, niech żyje kalif

Fot. Flickr/CC BY 2.0
Fot. Flickr/CC BY 2.0

Ponad miesiąc po doniesieniach o wyeliminowaniu przywódcy ISIS, organizacja terrorystyczna przyznała ostatecznie, że zginął, a także podała nazwisko nowego emira Państwa Islamskiego. Jak eliminowanie liderów organizacji wpływa na globalną sieć ISIS?

Reklama

Poprzedni lider ISIS "Abdullah Qardash", znany jako Abu Ibrahim al-Hashimi al-Qurayshi, nie sprawował swoich rządów długo. Abu Ibrahim rozpoczął współpracę z ugrupowaniem, które przekształciło się w ISIS, po obaleniu przez Amerykanów Saddama Husajna. Emirem został dopiero tydzień po śmierci swojego poprzednika, kalifa Abu Bakra Al-Baghdadiego, 31 października 2019 roku. Trzeciego lutego bieżącego roku zginął w ataku amerykańskich sił specjalnych na miejsce, gdzie przebywał w Idlibie. Jak podali Amerykanie, podczas ataku Abu Ibrahim zdetonował bombę popełniając samobójstwo wraz z 12 członkami swojej rodziny. Śmierć spotkała go 15 km od miejsca, w którym zginął Al-Baghdadi.

Reklama

Półtora miesiąca Państwo Islamskie zwlekało z przedstawieniem nowego lidera, którym został Abu Al-Hassan Al-Hashimi Al-Quraishi. Obecny lider, tak jak jego poprzednik, próbuje legitymizować swoją władzę przybierając przydomek nawiązujący do Kurajszytów, klanu Mahometa. Legitymizacja pochodzenia od klanu Proroka jest istotnym elementem mitologii dżihadystów, chociaż w islamie sunnickim wygrała koncepcja wyboru lidera spośród wiernych.

Czytaj też

Ważniejsze niż mityczne powiązania dla sukcesji kalifów Państwa Islamskiego było to, że po śmierci Al-Baghdadiego Abu Ibrahim trzymał w całości globalną sieć terrorystyczną, jaką stworzył sukces Państwa Islamskiego. Co prawda nikt nie oczekiwał, że będzie to koniec działalności organizacji terrorystycznej, ale wielu spodziewało się znacznego ograniczenia tej aktywności i osłabienia całej międzynarodowej struktury. Tymczasem wtedy, jak i teraz, organizacje ISIS z różnych zakątków świata bardzo szybko zadeklarowały lojalność wobec nowego emira. Wśród składających w ostatnich dniach baja (przysięgę wierności kalifowi) pojawiły się grupy z Syrii i Iraku, ale zdjęcia dokumentowały też akty lojalności ugrupowań z całego świata, takich jak Państwo Islamskie Prowincji Zachodniej Afryki (ISWAP) i Państwo Islamskie Większej Sahary (ISGS) na Sahelu, Państwo Islamskie Prowincji Khorasan (ISKP) w Afganistanie, ISIS w Somalii i Libii, ISIS w Jemenie, z prowincji Hind (Kaszmir i Indie) i Azji Południowo-Wschodniej oraz na Filipinach. Utrzymanie po raz kolejny jedności wobec śmierci przywódcy buduje obraz organizacji, która jest w stanie przetrwać uderzenia w jej kierownictwo.

Reklama

Przed nowym emirem stoją ciągle dwa główne wyzwania: utrzymać sieć i samemu przeżyć. Może dlatego tak niewiele wiadomo o nim, poza jego przybranym imieniem wojownika. Wiadomo jedynie, jak twierdzi Reuters, powołując się na iracki wywiad, że jest to brat kalifa Al-Baghdadiego, Juma Awad al-Badri. Al-Badri przebywał dotąd w cieniu jako doradca Baghdadiego. W ugrupowaniu był od jego pierwszych lat po inwazji Amerykanów na Irak. Przez ostatnie lata był szefem Rady Szura ISIS, która ustalała cele strategiczne ugrupowania.

Jednak u podstaw sukcesu wizerunkowego ISIS, który zbudował globalną sieć, nie znajduje się charyzmatyczny lider, lecz idea kalifatu i nadzieja dzielona przez dżihadystów, której możliwość urzeczywistnienia została udowodniona przez Państwo Islamskie. Chociaż usunięcie Al-Baghdadiego i pokonanie terytorialne ISIS mocno ograniczyło jego działalność, to Abu Ibrahim jako następca nadal mógł nakreślać i przekazywać ogólne strategiczne cele. Co prawda ze względu bezpieczeństwa jego komunikaty były rzadsze niż wystąpienia Baghdadiego, nie dystrybuowano jego zdjęć, nie publikowano biografii. Emir nawet nie występował osobiście, lecz przekazywał wskazówki przez swojego rzecznika, Abu Hamzę.

Czytaj też

Pomimo tych ograniczeń i obecności wojsk koalicyjnych udało się ISIS przez dwa lata na terenach Syrii i Iraku utrzymać działalność operacyjną, treningową, rekrutacyjną, a nawet zaplanować większe operacje, jak atak na więzienie Al-Sina, gdzie przetrzymywani byli dżihadyści.

Jednocześnie w ostatnich latach ciężar działań ISIS przesunął się do innych prowincji. Przy znacznym ograniczeniu aktywności na terenie Syrii i Iraku, główne sukcesy odnoszą ugrupowania funkcjonujące na Sahelu. Mocną pozycję ma też ISKP. To powoduje, że z kalifem czy bez niego, problem terroryzmu w tych regionach pozostanie niezmieniony. W szerszej globalnej skali bowiem ISIS łączą głównie wspólny cel, przekaz i ideologia, tym niemniej poszczególne prowincje są wyjątkowo autonomiczne w planowaniu swoich działań militarnych. Zgodne jest to z teologią dżihadu przyjętą przez te ugrupowania, w odróżnieniu od Al-Kaidy, która zezwala na atakowanie kogokolwiek, jeżeli będzie to tylko posuwało naprzód dążenie do ustanowienia upragnionego kalifatu.

Decentralizacja w ISIS dotyczy nie tylko określania celów i operacji, ale także kwestii środków finansowych, których znaczną część ugrupowania zatrzymują u siebie. Otrzymują od centrali wsparcie medialne czy w postaci instruktaży, ale to w zasadzie wyczerpuje tego rodzaju związki między nimi, jakie można byłoby osłabić zabijając globalne kierownictwo.

Czytaj też

Czy zatem kalif jest zupełnie nieistotny? Nie jest niezbędny, jak widać, w sensie operacyjnym, ale w sensie symbolicznym, jako jednostka spajającą wizję i wspólny cel, którym jest kalifat, jest on potrzebny. W przeciwnym razie ugrupowania staną się kolejnymi lokalnymi grupami terrorystycznymi, a może nawet się zdarzyć, że część zmieni cele albo obierze sobie Al-Kaidę jako organizację nadrzędną.

Reklama

Komentarze

    Reklama