Reklama

Policja

Walka w ogniu. KSP publikuje nagrania z 11 listopada [WIDEO]

Fot. Policja Warszawa, Twitter
Fot. Policja Warszawa, Twitter

”Race, petardy, kamienie, kostka brukowa leciały na głowy policjantów, a to tylko zaledwie 2 minut z tego, co działo się wczoraj, gdy atakowano policjantów. Tego zachowania nie można określić jako świętowanie niepodległości” - pisze na Twitterze Komenda Stołeczna Policji, która zdecydowała się na publikację nagrań zarejestrowanych 11 listopada w Warszawie. Jak podkreśliła jednostka w innym wpisie, policjanci „dosłownie walczyli w ogniu”. Komenda publikuje również wizerunki osób mających związek z środowymi zajściami. Śledztwo wszczęła już prokuratura. 

"Wczoraj w kilku miejscach było niezwykle gorąco" - podkreślała w czwartek Komenda Stołeczna Policji na Twitterze. W środę ulicami Warszawy przeszedł Marsz Niepodległości. Choć zgodnie z zapowiedziami miał być zmotoryzowany, wiele osób pieszo uczestniczyło w zgromadzeniu. KSP podkreśla, że, choć organizatorzy wydarzenia chcą zrzucić odpowiedzialność za to, co działo się w stolicy 11 listopada, to sami byli wśród pieszych. "Jeżeli Stowarzyszenie zastanawia się, dlaczego było tam tylu pieszych, to setki osób przyjechały pociągami i autokarami, właśnie na ich zaproszenie. Osoby te poruszały się później właśnie pieszo" - podał nadkom. Marczak. 

W stolicy doszło do zamieszek, m.in. na Rondzie de Gaulle’a i w okolicach Stadionu Narodowego. Jak informuje KSP, chuligani atakujący policjantów to w zdecydowanej większości pseudokibice. 

Jeszcze w czwartek rano nadkom. Sylwester Marczak, rzecznik komendanta stołecznego policji, informował, że rannych zostało 35 policjantów. Bezpośrednio po wydarzeniach policja zatrzymała ponad 300 osób, ale większość, bo 270 przypadków, stanowiły zatrzymania prewencyjne. Dojść miało również do ponad 40 zdarzeń o charakterze przestępstwa, w związku z którymi zatrzymano 36 osób, które usłyszały zarzuty. Nadkomisarz zastrzegł jednak, że w tych przypadkach prowadzone są czynności, więc liczba ta może rosnąć. Wśród zatrzymanych do przestępstw są osoby w wieku od 18 do 41 lat.

"Mówimy m.in. o: naruszeniu nietykalności cielesnej, o czynnym udziale w zbiegowisku, o znieważeniu policjanta, o kradzieży, o zabezpieczeniu narkotyków u kilkunastu osób, ale mamy też zabezpieczone ponad 100 różnego rodzaju produktów pirotechnicznych" - wymieniał rzecznik KSP. Zabezpieczono także pałki teleskopowe, paralizator czy broń, która zostanie poddana analizie ze strony biegłego. "Dopiero na podstawie tej opinii biegłego będziemy podejmować dalsze decyzje w kontekście postępowania konkretnie w tej sprawie" - zaznaczył. 

Komenda Stołeczna Policji publikuje na stronie internetowej kolejne wizerunki osób mających związek z środowymi zajściami podczas Marszu Niepodległości. Funkcjonariusze poszukują mężczyzn, którzy zaatakowali policjantów przy ul. Nowy Świat czy doprowadzili do podpalenia lokalu mieszkalnego. "Wizerunki osób mających związek z tym przestępstwem zarejestrowały kamery. Każdy, kto rozpoznaje widocznych na zdjęciach i nagraniach mężczyzn, proszony jest o kontakt telefoniczny lub osobisty z policjantami prowadzącymi sprawę" - zaapelowali funkcjonariusze.

Według doniesień RMF FM, policjanci zabezpieczający w środę Marsz Niepodległości w Warszawie użyli broni gładkolufowej bez zgody dowódcy operacji. O użyciu broni gładkolufowej zdecydować miał dowódca pododdziału zaatakowanego przez agresywną grupę demonstrantów, mimo, że dowódca operacji zezwalając na używanie wszystkich środków przymusu bezpośredniego, zastrzegł, że broń gładkolufową można wykorzystywać tylko na jego rozkaz. Rzecznik KSP komentując te doniesienia zaznaczył jedynie, że wszystkie okoliczności są wyjaśniane. "To są szczegółowe wyjaśnienia Wydziału Kontroli. Zależy nam na dokładnym zbadaniu wszystkich wątpliwości, wiec proszę o cierpliwość" - dodał. Podkreślił, że "tu jednak trzeba pamiętać, że zgody na użycie środków przymusu bezpośredniego może udzielić sam dowódca pododdziału zwartego, gdy zwłoka w użyciu lub wykorzystaniu tych środków groziłaby bezpośrednim niebezpieczeństwem dla życia lub zdrowia". 

W wydanym jeszcze 11 listopada oświadczeniu, komendant stołeczny policji nadinspektor Paweł Dobrodziej podkreślił, że w okolicach Ronda de Gaulle’a obrażeń twarzoczaszki, pęknięcia oczodołu oraz urazu mięśnia lewego oka doznał jeden z interweniujący policjantów, który nadal przebywa w szpitalu. "Nie może zatem dziwić, że w indywidualnych przypadkach policjanci użyli także broni gładkolufowej" - zaznaczył.

W zamieszkach ranny został m.in. 74-letni fotoreporter Tomasz Gutry. Mężczyzna trafił do szpitala postrzelony gumowym pociskiem, który utkwił mu w twarzy. Według jego relacji miał do niego strzelić z kilku metrów policjant. Wyjaśnieniem tej sprawy również zajmuje się Wydział Kontroli, na polecenie komendanta stołecznego policji"Bardzo często tam, gdzie są używane środki przymusu bezpośredniego pojawiają się takie sytuacje, między linią policjantów, a osób protestujących pojawiają się dziennikarze, fotoreporterzy (…), ale niestety mogą się zdarzyć takie sytuacje, że część osób może odnieść obrażenia" – powiedział Marczak. 

Cała Polska ocenia

W czwartek ws. bieżącej sytuacji w kraju zebrało się kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości. Wicerzecznik PiS Radosław Fogiel pytany o spotkanie mówił, że było długie, "bo dużo się dzieje", jednak nie zapadły żadne konkretne decyzje. "Chcemy poznać całość sytuacji z 11 listopada, nie chcemy nikogo skrzywdzić przedwczesną oceną, więc czekamy" - powiedział Fogiel. Jak mówił, zdania co do tego, co działo się podczas Marszu, "jak można poszczególne wydarzenia interpretować, są podzielone". "Oczywiste jest, że jeśli pojawiają się grupy chuliganów, to powinni być ścigani i tu policja musi działać twardo. Z drugiej strony należy wyjaśnić takie sytuacje jak zranienie dziennikarza, czy innych osób. Tu nie może być żadnego <<zamiatania pod dywan>>. I równocześnie, jeśli się okaże, że jakieś błędy również ze strony służb państwowych zostały popełnione, to również odpowiedzialność musi zostać wyciągnięta" - powiedział. 

Wicerzecznik PiS dopytywany, czy w związku z wydarzeniami 11 listopada możliwe są dymisje, odparł, że "to nie są decyzje gremiów partyjnych", bo partia może tylko wyrazić swoją ocenę sytuacji. "Ale zapewniam, że będziemy tu również - jako rząd - kierować się przede wszystkim spokojnym, chłodnym osądem i tym co się rzeczywiście wydarzyło" - stwierdził. Pytany, czy zagrożona jest pozycja szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego, odparł: "W tym momencie niczyja pozycja nie jest zagrożona, bo czekamy na jasne, chłodne fakty". Dopytywany o pozycję szefa KSP nadinsp. Pawła Dobrodzieja, powiedział z kolei: "To zależy od oceny działań policji przez jego przełożonych i czy podjęte działania były adekwatne do sytuacji, co było powodem tych wydarzeń o których już dziś wiemy z całą pewnością, czyli chociażby zranienia fotoreportera".

Fogiel wskazywał, że "żądania dymisji padają ze wszystkich stron i z jednej strony niektórzy twierdzą, że ktoś powinien zostać zdymisjonowany za to, że do Marszu dołączyły się grupki chuliganów i demolowały miasto, (...) z drugiej są tacy, którzy żądają dymisji kogoś, dlatego że ich zdaniem z kolei policja działała zbyt zdecydowanie". "Nie można dać się ponieść emocjom jednej czy drugiej strony" - ocenił.

Wyjaśnieniem części spraw, jak podkreślił wicerzecznik partii, zająć musi się Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji - jako zwierzchnik policji. "Partia polityczna może jedynie mieć swoją polityczną ocenę tego, co się wydarzyło" - dodał. Dopytywany, czy w MSWiA już działa jakiś zespół w tej sprawie, który ogląda zdjęcia z monitoringu i ocenia sytuację, odparł: "Z tego co wiem, są takie działania prowadzone".

PAP/IS24

Reklama

Komentarze

    Reklama